PROLOG

– Jeżeli nie zaplanujesz i nie zarezerwujesz każdego noclegu, to ja nie jadę – powtórzyła to zdanie, już po raz któryś Ania.

– Ale przecież nasz system się sprawdzał do tej pory. Dojeżdżamy wieczorem do hotelu i rezerwujemy następny nocleg. Sprawdzamy prognozę, jak będzie padało to skracamy następny etap, a jak słońce to jedziemy nominalnie – oponowałem, ale z coraz mniejszym przekonaniem.

– Ale czy rozumiesz, że jest pandemia i nie wszystkie hotele działają, i możemy mieć trudność w rezerwacji z dnia na dzień? – Ania była niezmiennie uparta od kilku dni.

– Oczywiście, że rozumiem, tylko gdzie wtedy miejsce na tą radość, tę niepewność w następnym dniu, no gdzie będzie ten jako-taki spontan? – Starałem się nie poddawać.

– Nie jadę! Normalnie nie jadę! Chcę mieć zarezerwowany dach nad głową i spokój, a nie, nerwówkę co wieczór – Ania była nieugięta.

    Taka mniej więcej rozmowa, przetaczała się przez nasze mieszkanie, a nawet poza nim, od paru ładnych dni. Do planowanej wyprawy zostało coś około 3 tygodni, więc może jeszcze coś uda mnie się ugrać… Poza tym, to nie była taka zwykła wyprawa. To była wyprawa zamykająca nasze dotychczasowe dokonania, zmierzająca do objechania Polski rowerem „na obkoło”. Wyprawa podsumowująca naszych parę ładnych lat wypraw rowerowych. Ostatnie, najrowerowniejsze rowerkowanie naszego planu. W  tej wielkiej pętli brakowało nam tylko jednego odcinka, łączącego Zgorzelec z Opolem.

    No i dodatek, jak nigdy dotąd, nie byliśmy pewni swojej kondycji! Za mało było jeżdżone w tym roku. W zeszłym, z powodów pandemii, wyprawy nie było. W tym roku, Ania ćwiczyła codziennie w domu co tylko mogła i nawet ja się podłączyłem na dwa tygodnie. Ale czy to wystarczy na góry?

    Wielką pętlę planowałem także zakończyć na rowerze, na którym ją zaczynałem, czyli na stalowym góralu, kupionym w 1991 r. Gdy jednak doszło do przygotowywania sprzętu, stwierdziłem dwie usterki. Choć nie były wielkie, nie dawały w ogóle satysfakcji z dobrze przygotowanego sprzętu, a nadto pewności, że podczas wyprawy się nie pogorszy. Przecież jak ma coś źle pójść, to pójdzie. Ania od razu podchwyciła, że czas najwyższy na nowy rower. Szkoda tylko, że akurat teraz, kiedy ich ceny oszalały. No trudno, już nie potanieją. No to zacząłem się rozglądać za nowym rowerem. Fundusze na nówkę miałem od jakiegoś czasu. Pomogli koledzy i koleżanki z mojej ostatniej pracy i nawet teściowa. Upatrzyłem więc takiego na 28” kółkach. Unibike Zethos, z tarczami hamulcowymi, blokadą przedniego amorka, dwukomorowymi obręczami i osprzętem XT oraz 10-cio zębatkową kasetą. No i najważniejsze, że był czarny, z małymi czerwonymi malowaniami. Podczas jazdy próbnej poczułem, że będzie mój. Cieszyłem się jak dziecko! Dokupiłem jeszcze dwie opony 700x38C i wybrałem się w 30-to kilometrową pętlę testową. Rower jechał właściwie sam, czy jakoś tak.

– Zastanawiam się, czy damy radę przejechać dziennie po 60 kilometrów? Co myślisz? – Zapytałem Anię.

– A jak duże to będą góry? – Zaniepokoiła się – bo ja nie wiem czy dam radę…

– Z przekrojów wynika, że od Zgorzelca do Jeleniej Góry będziemy mieli małe treningi podjazdowe. Potem niestety Przełęcz Kowarska, bo jej się ominąć nie da, dalej jak to w górach, pod górę i w dół, za Kłodzkiem ostatnie podjazdy, a od Złotego Stoku do Opola przedszkole.

– Zaraz, zaraz. Jaką przełęcz powiedziałeś? – Ania zamieniła oczy w pięciozłotówki.

– Kowarska. Właściwie to nie jest jakaś specjalnie stroma, ale za to bardzo długa. – Zaczynałem ją nieco uspokajać. – Pamiętasz tę górę przed Gorlicami? – Odwołałem się do naszej wyprawy sprzed kilku lat. – Tamta była bardzo stroma, ale za to krótka, a ta będzie wyjątkowo długa… jakieś 5 km. – I czekałem na reakcję, patrząc w jej oczy.

Gdyby dzisiaj w obiegu była moneta większa od piątki, to pewnie byłyby taka właśnie, jak oczy Ani teraz. Coś podobnego do oczu wilka z bajki o Czerwonym Kapturku.

– Ile powiedziałeś? Pięć kilometrów? Nie, nie. Ja nie dam rady. Tego nie można ominąć? Musimy jechać akurat tamtędy? – I zaczęła strzelać słowami jak kałasznikow, a ja wpadłem we własne sidła, bo od teraz musiałem dodawać jej otuchy i przekonywać na wszelkie sposoby, że spoko, da radę. Po kilku dniach Ania stwierdziła, że w tym roku zabierze do sakw wyjątkowo mało rzeczy.

– Suszarkę do włosów bierzesz? – Zapytałem kiedyś później.

– Bez niej nie jadę – prawie zawarczała, a ja jak zwykle, zaśmiałem się pod nosem. Ale przypomniał mnie się pewien rowerzysta. Starszy pan, którego spotkaliśmy na polu namiotowym w Olsztynie. Opowiadał nam o przygotowaniach do podróży i wyborze nawet lżejszego długopisu. Wtedy ja byłem o wiele młodszy i trochę mnie to rozbawiło. Teraz lat przybyło, a na dodatek i ja w tym roku nie byłem pewien swych sił. Pocieszałem więc także i sam siebie, że moje sakwy będą prawie puste.

    Ugiąłem się ostatecznie i zaplanowałem całą trasę. Czego to ja nie poświęcę dla wyprawy rowerowej? Arkusz kalkulacyjny pomógł w policzeniu kilometrów, wydatków i dni podróży. Zajęło mi to jakieś dwa, trzy dni. Układałem trasy, etapy, dzień przerwy, rezerwowałem hotele i pensjonaty. Wyznaczałem żelazne punkty, które mus odwiedzić, a Ania zerkała czasem i cieszyła się ze zdjęć z miejsc noclegowych. Było coś jeszcze, co czyniło naszą wyprawę wyjątkową, jeszcze przed jej rozpoczęciem. Była to trzydziesta rocznica naszego ślubu, którą mieliśmy celebrować po drodze. Czyli, mówiąc krótko, to miała być też nasza taka… podróż poślubna? Taki miesiąc miodowy? Tylko kto na podróż poślubną jedzie wyprawowym rowerem?

– Kupiłem nawet bilety kolejowe – oświadczyłem z radością, gdy wszystko było już na tip top. – Mamy nawet powrotne. Oby tylko pogoda i wiatr nam dopisał, bo teraz już nie ma zmiłuj się. Deszcz nie deszcz, wiatr w oczy, będziemy musieli pedałować. – Czekałem na reakcję Ani.

– Najważniejsze, że mamy dach nad głową. – Odparła zadowolona.

Zważyliśmy nasze sakwy przed wyjazdem. 15 kg Ani i 18 kg moje. Nożesz letkie jak nigdy!!!

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s