5 lipca 2021 r.
Gdynia Wrocław
Zgorzelec
Nasze, tym razem gdyńskie rowery, zostały gruntownie obstalowane do tegorocznej wyprawy. Wszystko, jak w całej Polsce, musiało być na plus! No to u nas był „Warstat +”[1], czyli potrzebne narzędzia i trochę takich „anóżek”, i zapas części z dętką, albowiem Ania i ja mamy teraz takie same koła, 28+. Objuczyliśmy rumaki niby letkimi+ jak nigdy sakwami i ruszyliśmy w stronę dworca kolejowego. Było z wiatrem+ i zdecydowanie z górki+. Liczyłem na ten zachodni wiatr w tym roku. W końcu przeważają w Polsce i dlatego zaplanowałem wyprawę z zachodu na wschód, aby wiało nam w plecki, a uczestnicy zadowoleni byli+.
Dzisiaj, załadunek do wagonu w niczym nie przypomina tego z początków naszych wypraw. Otwierają się szerokie drzwi i choć poziom peronu nie jest równy z poziomem podłogi w wagonie, i jednak jakąś krzepę trzeba mieć, to jednak nie jest to załadunek do dawnego wagonu pocztowego, przerobionego na rowerowy! Wewnątrz wagonu nawet są blokady na koła i możliwość ustawienia własnego kodu! No bajka.
W Gdańsku dosiadł się do mnie, jak się później okazało DJ. Generalnie (choć w Gdyni powinno się mówić admiralnie) był podniecony podróżą koleją, gdyż zaskoczył go poziom prezentowany przez wagony, klimatyzację, tudzież wzornictwo wnętrz, itp. Ostatnie przemieszczanie koleją zaliczył coś ponad 5 lat temu i nie posiadał się z radości z jakościowej poprawy. Do tego stopnia, że każdą rozmowę przez telefon (było ich co najmniej pięć) zaczynał podniesionym głosem, informując swoich odbiorców, że właśnie jedzie pociągiem! Do Poznania! A nade wszystko jest zaskoczony tym, jakie ładne są te wagony… Jak ja się wtedy cieszyłem z wynalazku jakim są słuchawki douszne!
Wysiadł w Poznaniu i w całym wagonie nastała cisza. Do samego Wrocławia. Uff. Tak sobie pomyślałem, czy aby przypadkiem nie DJeował po klubach bez mikrofonu?
We Wrocławiu przesiadka do zestawu z PES-y, w której rowery mają swoje, a my swoje miejsca i nasza podróż dalej przebiegała gładko. Pomyślałem – Ach jakie ładne te wzornictwo… Ale do nikogo nie dzwoniłem!
Zgorzelec powitał nas bez entuzjazmu. Zanim dojechaliśmy do naszego miejsca noclegu, trochę pokrążyliśmy. Nawigacja pchała nas w stronę nieczynnej i zarośniętej drogi Dworskiej, no to poratowaliśmy się objazdem przez pole. Mieliśmy też przez chwilę kontakt z drogą nr 30. O zgrozo! TIR za TIRem. To chyba też musiał być jakiś plus!?!
Zobacz odcinek Polski z góry m.in. o Zgorzelcu.
Pałac w Łagowie otworzył nam królewskie podwoje i salon nocny dla rowerów. Zdecydowanie jest to miejsce przyjazne rowerzystom. W pałacowej restauracji zaczęliśmy celebrować wigilię 30-tej rocznicy ślubu (i tu zdecydowany PLUS), czyli tłuczenie butelek onegdaj. No i oczywiście wstęp do zamknięcia Wielkiej Pętli.
[1] Tak, tak. Tak ma być. Prawdziwy warsztatowiec zawsze mówi warstat.
