Dzień 5. Stare Jabłonki – Olsztyn. 38 km.

18 lipca 2008 r.

Stare Jabłonki – Parwółki – Guzowy Piec – Mitelki – Unieszewo – Sząbruk – Naterki – Olsztyn.

„Guma nr 2 i dwadzieścia jeden lat temu”

     Obudziło nas ciepło promieniejącego słońca. Śniadanie przywiozłem rowerem ze sklepu obok dworca i zjedliśmy na polu namiotowym. Spakowaliśmy dobytek i ruszyliśmy starą drogą polno-asfaltową wiodącą po lewej stronie 16-tki do skrzyżowania. Przecięliśmy 16-tkę i dojechaliśmy do drugiego sklepu w Starych Jabłonkach, tuż przy plaży. Zaopatrzenie i w drogę.

    Gdy skręciliśmy na Parwółki, zobaczyliśmy stary, poniemiecki bruk z wyjeżdżonym poboczem ale tak piaszczystym, że nie dało się po nim jechać. Po paru kilometrach jazdy po kanciastych kocich łbach nie było miło. Rozważaliśmy nawet zmianę trasy! Raz kocimi, raz po piasku, raz pchając rowery, a raz jadąc, dojechaliśmy do Parwółek. Nie rowerkujcie tamtędy!!!

     Z Parwółek wiodła już porządna leśna droga, acz co chwila pod ostrą górkę i z górki. Aż do Guzowego Pieca jechało się nam przepięknie.

DSC03297

    Potem jeszcze lepiej aż do Unieszewa. Dalej niestety zaczęła się droga żużlowo-szutrowa, przy której budowane są domki jednorodzinne. Pył, kurz i ruch ciężarowo-osobowy spieszących się kierowców, uczyniła końcówkę naszego pedałowania nazbyt uciążliwą. Do tego wszystkiego Ania złapała kolejną gumę!!! Rozeźliłem się nieco. Natychmiast ożywił się Paweł i momentalnie przeistoczył się w reportera tygodnika „Na Flaku”. Jego relacje zostały upamiętnione aparatem. Ania stwierdziła, że jeśli chodzi o gumy, to bez względu jak się przygotujemy, ona i tak złapie. Pod tym względem można na nią po prostu liczyć.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

    Gdy wjechaliśmy na rogatki Olsztyna i polbrukową drogę, odetchnęliśmy z ulgą.

    Prawdziwym wyzwaniem okazało się odnalezienie pola namiotowego, na którym obozowałem 21 lat temu z kolegami ze szkoły średniej. W internecie jeszcze występowały informacje o tym polu. Tak więc, gdy w Olsztynie do 16-tki dojechaliśmy na wysokości lotniska trawiastego w Dajtkach, urzeczeni piękną ścieżką rowerową, od razu zjechaliśmy z górki na sam dół, aż do wiaduktu kolejowego. Tam okazało się, że właściwe pole namiotowe jest po drugiej stronie jeziora Ukiel. Po „moim” starym polu namiotowym słuch zaginął a ja nie mogłem sobie dokładnie przypomnieć tego miejsca. Postanowiliśmy pozaczepiać trochę tuptaczy i popytać. W końcu spotkaliśmy jedną panią, która powiedziała, że całkiem niedawno słyszała o nowym i całkiem miłym polu namiotowym koło lotniska. Ruszyliśmy z powrotem pod górę po tej przepięknej ścieżce rowerowej i jadąc trafiłem na starą drogę wjazdową na wspominane przeze mnie stare pole. Pozostała po nim brama wjazdowa z warsztatem samochodowym. Mechanik powiedział, że pola nie ma już parę ładnych lat.

    Z 16-tki skręciliśmy w prawo i wzdłuż lotniska, potem ostro w dół w stronę j. Ukiel i dojechaliśmy do pola namiotowego „Słoneczna polana”, tuż przed przystanią. Pole nie robiło zachwycającego wrażenia. Było właściwie świeżo zaranżowane. Niestety, nie było możliwości wynajęcia domku na terenie pola. Poszedłem więc wypatrzeć ewentualne, dobre miejsce do rozbicia namiotu. Wszak mieliśmy w Olsztynie zostać dłużej. Po pięciu dniach pedałowania musieliśmy zrobić sobie odpoczynek. Niedostępne dla nas były miejsca przeznaczone dla karawanów. Zamiast łazienki były prysznice w plastykowych, przenośnych, pojedynczych kabinach. Kibelki to po prostu większe plastiki. Jednak zdecydowaliśmy się.

    Miejsce, które wypatrzyłem pod namiot było świeżo wyrównane z miękkim, z pierwszymi oznakami wyrastania trawy, żwirem. Śledzie wchodziły jak w masło! Przywiązałem więc go do drzew. Trochę byłem zniechęcony tymi warunkami. Jednak to miejsce miało jakiś urok, którego jeszcze nie wyczuliśmy, ale coś wisiało w powietrzu. W sumie spodziewaliśmy się najlepszych warunków ze wszystkich do tej pory, a tu masz bracie, raczkujące pole z nie za bardzo przygotowaną infrastrukturą! W końcu byliśmy w mieście wojewódzkim i mogło być lepiej! W międzyczasie pojawił się właściciel pola i poinformował nas, że pole funkcjonuje od tego roku, ale starają się jak mogą i w przyszłości będzie lepiej. Od słowa do słowa, dowiedzieliśmy się, że przed nami na tym polu był kto!?! Oczywiście „Deustche Skrzynka Team”!!! Tym razem mieli już dwa dni przewagi ale jak dowiedzieliśmy się za chwilę, z Olsztyna pojechali już do niemieckiego domu.

     Ukąpaliśmy się i zamówiliśmy taksówkę. Kurs do centrum miasta (20zł) i już siedzimy w KFC, przy okazji korzystając z Hot Spotu i przy pomocy PSP, łapaliśmy info o tym, co można w Olsztynie. Wstępnie w planie były Zamek i planetarium. Ponadto rozpracowanie komunikacji miejskiej z zakupionej mapy Olsztyna tak, by można dojeżdżać z Dajtek do centrum.
Najedli się, popili i ruszyli na zakupy. Wracaliśmy na pole autobusem miejskim, który dojeżdżał na pętlę w Dajtkach, naprzeciwko lotniska. Tuptanie do pola zajęło nam ok. 12 minut.

    Tymczasem na polu pojawił się nowy rowerzysta na Wagancie, „Samotny Wilk” w wieku około 60-tki. Wysoki, szczupły, z siwiejącą brodą i z niesamowitą energią, bijącą z oczu i z ruchów ciała. Miał mały, jednoosobowy namiocik i dziarsko krzątał się wokół swojego niewielkiego obejścia. Wywiązała się rozmowa. Okazało się, że pan Bogdan „Wilk” z Gliwic wyruszył w swoją pierwszą podróż rowerem w tym wieku, i właśnie dotarł do końca rowerkowania po Pomorzu. Bogdan „Wilk” był bardzo zainteresowany sprzętem, jakiego używaliśmy i pytał o nasze wnioski. Bardzo byłem rad, że mogłem tym i owym pomóc w planowaniu następnych wycieczek. Z kolei Bogdan zaimponował nam tym, że puścił się w taką podróż, w takim wieku, samotnie i tym, jak pieczołowicie przygotował się przed podróżą. Miał super nowoczesny lekki namiocik i ultra lekki materac samopompujący firmy therm-a-rest. Wszystkie rzeczy przed wyjazdem zważył, potem zredukował ich ilość, i tym sposobem ograniczył swój bagaż do 30 kg. Przy naszych 60 kg na rowerach, poczuł się lekko. My jednak pedałowaliśmy w trzy osoby. Słowem, byłem pełen podziwu dla Bogdana. Takich ludzi spotkać na trasie, to po prostu przyjemność i zaszczyt. POZDRAWIAMY Ciebie Bogdan!!!
Olsztyn zmienił się znacznie przez te dwadzieścia jeden lat. Oczywiście to, że nie mogłem przypomnieć sobie, gdzie było to ówczesne pole namiotowe, stało się okazją do żartów. Pośmialiśmy się, posililiśmy się, popiliśmy trochę i poszliśmy spać.

Oceny pola namiotowego (od 1 do 6):
– teren pola i cena – 3 (82,50 zł za dwa dni)
– jakość toalet – 3 (prysznic 0zł)
– obsługa – 4
– ok. 1,5 km do sklepu.

Jedna uwaga do wpisu “Dzień 5. Stare Jabłonki – Olsztyn. 38 km.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s