13 lipca 2021 r.
Krapkowice – Odrowąż – Malnia – Chorula – Kąty Opolskie – Przywory – Opole.
Link widokowy do przejechanej trasy.
Po śniadaniu zapakowaliśmy dobytek do sakw i zeszliśmy do rowerów, które przeczekały noc przy recepcji. Właśnie wtedy zauważyłem, że w przednim kole Ani roweru nie ma powietrza. No cóż, z historii naszego rowerkowania statystycznie wynikało, że najczęściej „gumy” łapała Ania. Toteż zdziwiony nie byłem wcale. Wyjąłem dziurawą dętkę i okazało się, że pompka rowerowa nie pompuje. Każdy ruch tłoka wpompowywał powietrze do dętki, a powrotny zabierał je z dętki. Udało się zlokalizować miejsce dziurki w dętce i przyczynę w oponie. To było już tylko małe szkiełko, które delikatnie nacinało dętkę, z każdym obrotem koła. Od razu przypomniałem sobie drogę tuż za Nysą. Tylko tam, takie małe coś mogło wbić się w oponę. I tutaj z pomocą przyszła nam pani manager hotelu. Przysłała pana z obsługi, a ten zaprowadził mnie do kompresora. I choć końcówka kompresora była bez gumki, to udało się nam napompować 5 atmosfer. Dziękujemy za pomoc! Ten hotel był zdecydowanie przyjazny rowerzystom. I choć w ścianie budynku jest wielkie odwzorowanie koła młyńskiego, to ja twierdzę, że to było koło od roweru. Przednie oczywiście.
No to zanim wyjechaliśmy z Krapkowic, zajechaliśmy do rowerowego. A tam zauważyłem hinduską wersję opony Continental Contact Travel. Kupiłem więc i nową oponę, i nową pompkę, i nową dętkę. Ale nie chciało mnie się już jej zmieniać. Zwinąłem więc oponę w 8-mkę i włożyłem do sakwy. Choć korciło mnie założyć ją na siebie, jak onegdaj, powojenni kolarze.
Do Opola to był właściwie etap przyjaźni. Mało kilometrów i do tego wiatr w plecy! Wiało powyżej 18 km/h. I pomyśleć, że zaplanowałem wyprawę z zachodu na wschód, by sprzyjał nam wiatr. Ten jednak cały czas wiał z południa. No to przydał się w ostatni dzień!
Minęliśmy cementownię Górażdże, bo trudno jej nie zauważyć, a za Kątami Opolskimi celowo nie wybraliśmy polnej drogi i dojechaliśmy do szosy 423.

A tam powitała nas ścieżka rowerowa. I tak do samego Opola. No może z małą przerwą.


W Opolu zajechaliśmy oczywiście na Rynek, pod ratusz.

Trzeba przyznać, że miasto od 2007 roku zmieniło się znacznie. Wtedy to rozpoczynaliśmy stąd nasze rowerkowanie do Krakowa przez Częstochowę. Zjedliśmy porządny posiłek i pojechaliśmy do naszego hotelu. Oczywiście bardzo polecamy to miejsce rowerzystom. Nasze rowery nocowały w sali konferencyjnej.
Jutro czekał nas dzień laby i celebrowania zamknięcia rowerowego koła wokół Polski. Tak byliśmy zadowoleni, że nie wytrzymaliśmy do jutra, a celebrację zaczęliśmy niezwłocznie po kąpieli! No bo jak tu czekać do jutra, gdy objazd Polski „na obkoło” zajął nam tyle lat!?!