26 lipca 2008r .
Giżycko – Runowo Pomorskie – Oleszno.
„Etap Przyjaźni”
No to co? Spadamy do domu? Ania poszła do sklepu i zrobiła kanapki na drogę. Śniadanie postanowiliśmy zjeść w pociągu.
Na poranny pociąg czekało całkiem sporo ludzi. Pojawiły się też trzy rowerkujące dziewczyny. Oczywiście nasz i ich dobytek pakowaliśmy w szóstkę. Tylko tak jakoś wyszło, że to te trzy dziewczyny bardziej nam pomagały niż my im. Tak, jakoś…wyszło.
Bardzo nam smakowało to nasze kolejowe śniadanie. Gryzienie w takt stukotu kół też ma swoje zalety. Szczególnie wtedy, kiedy pociąg nie jedzie zbyt szybko. Jedna z dziewcząt wysiadła w Olsztynie. Dwóm pozostałym pomogliśmy wzorcowo wypakować się w Gdańsku.
Do Runowa dojechaliśmy bez większych przygód około godz. 1830. Pozostał nam więc do pokonania ostatni etap do Oleszna, nazwany przez nas „Etapem Przyjaźni”. Coraz bardziej na tym etapie dawała o sobie znać moja tylna ośka. Coś w niej przeskakiwało… Dojechaliśmy jednak bez przygód, ciesząc się pomarańczowo-czerwonym widokiem zachodzącego słońca.
Do Oleszna wjechaliśmy około godz. 2030. Zadowoleni, uśmiechnięci, radośni, szczęśliwi i głodni, wjechaliśmy wprost do garażu. Tym razem samochód wyprowadził się z garażu, zwalniając miejsce naszym rumakom. Nasz Kropas stał przez całą noc na zewnątrz.
Zrobiliśmy chyba najbardziej urozmaicony rajd rowerowy do tej pory. Dziurawe drogi, kanały, deszcze, dziki zachód i gumy…