Dzień 4. Wilamowo – Stare Jabłonki. 41,3 km.

17 lipca 2008 r.

Wilamowo – Ględy – Wenecja – Słonecznik – Bartężek – Tarda – Szeląg – Warlity Wielkie – Międzylesie – Zwierzewo – Stare Jabłonki.

„Ale toboły!?!”

    Nad ranem popadał deszcz, więc namiot składaliśmy nieco namoczony. Pomimo porannego słońca i jego radosnych promyków, które szybko zaczęły tego dnia operować, na namiocie pozostały mokre plamy i taki musiałem zwinąć.

DSC03213

     Po śniadanie wybrałem się rowerem do „centrum” Wilamowa i do jedynego sklepu. Po deszczu piaszczysta droga z lekka się utwardziła, więc przypuściłem owego dnia, że podróżowanie będzie o wiele przyjemniejsze, a nawet jeśli natrafimy na jakoweś piaski, to zawsze łatwiej jest przez nie przebrnąć, gdy są mokre.

     Po śniadaniu i porannej toalecie, ruszyliśmy przez centrum Wilamowa, do drogi nr 519, którą po przejechaniu zaledwie kilkuset metrów, opuściliśmy skręcając w prawo w polną, dobrze utwardzoną drogę szutrową do Wenecji. Tak jak przypuszczałem, po opadach deszczu, pedałowanie szło nad wyraz sprawnie. Droga wiodła przez las i pola, czasami wspinając się stromo, ale za to bardzo krótko. Ogólnie było jednak z górki.
Przejechaliśmy przez miejscowość Ględy, którą właściwie trudno było zauważyć. Przypuszczaliśmy, że ten jedyny dom stojący przy drodze, to były Ględy.
Któż nie chciał odwiedzić Wenecji? Nie przez przypadek nasza trasa została tak zaplanowana, by przynajmniej przez Wenecję przejechać. Z daleka już było widać, że dużej wody w tej Wenecji nie będzie. Miejscowość położona raczej na wzgórku, niż w dolince.
Obowiązkowo musieliśmy zrobić sobie zdjęcie przy tablicy z nazwą miejscowości. To zadanie jednak od początku było utrudnione, ze względu na byle jakie graficiarstwo niedouczonych paintowców, którzy na tablicy miejscowości natrysnęli napis SKANDAL. Mimo wszystko postanowiłem trzasnąć zdjęcie. Nigdy nie wiadomo, jak będzie wyglądała druga tablica, przy wyjeździe z miejscowości. A ponadto, zawsze zdjęcie można „poprawić” komputerowo i skandaliczny napis usunąć.

DSC03220

    Przejazd przez Wenecję nie zajął nam dłużej niż trzy minuty. Tablica wyjazdowa okazał się czysta i tam postanowiliśmy sobie pstryknąć eksportowe fotki. Co prawda, w trakcie pstrykania przewrócił się rower ale uszkodzeń nie odnotowaliśmy.

     Z Wenecji do Słonecznika wiodła droga asfaltowa o prawie zerowym natężeniu ruchu. Jechaliśmy więc obok siebie, całą szerokością jezdni, grając w gry słowne. Z przeciwka zbliżał się do nas stary dziadek na jeszcze starszym rowerze. Jechał smutny i pedałował zdecydowanie wolno. Gdy był od nas już całkiem blisko, twarz mu się uśmiechnęła od ucha do ucha i głośno powiedział:

– Ale tobołów!?!

     Roześmialiśmy się natychmiast i właściwie przyznaliśmy dziadkowi rację. Z daleka, nasze objuczone rowery musiały wyglądać nietypowo i nad wyraz obciążone. Jednak słowa, które wypowiedział dziadek, były bardzo celne gwarowo. Śmialiśmy się jeszcze z tego bardzo długo, i to nie tylko w tym dniu.

    W Słoneczniku zatrzymaliśmy się na przystanku autobusowym. Zmusił nas do tego przelotny deszcz. Zjedliśmy po batoniku i gdy tylko wyjrzało słoneczko, ruszyliśmy w stronę Bartężka i Tardy. Droga asfaltowa o znikomym natężeniu ruchu, bardzo malowniczo wiła się do Tardy, przedtem zamieniając się w polną i piaszczystą drogę. W Tardzie liczyłem na posiłek wzmacniający w jakimkolwiek barze. Wszak o tej miejscowości bardzo dużo słychać w internecie. Sam wjazd pod bardzo sporą górę z domkami letniskowymi i tubylczymi. Potem poczuliśmy w nozdrzach zapach koni i zobaczyliśmy parę koni dosiadanych przez młodzież i sznurek młodzieży idących za końmi. Być może była to forma nauki. My jednak zatrzymaliśmy się przed sklepem. Nie uświadczyliśmy żadnego baru. Stąd postanowiliśmy w cieniu (słońce paliło niemiłosiernie) zjeść po batoniku i lodzie.

     Z Tardy, skręciliśmy w szutrową, super wyprofilowaną drogę leśną, która wiodła do Ostródy. Jednak w połowie drogi, skręciliśmy w lewo na taką samą drogę do Szeląga. Pierwszorzędna droga szutrowa, która oznaczona była jako szlakowa, w pewnym momencie została zablokowana poprzez wysypany w poprzek wał szutru. Normalnie, jeśli napotykamy na przeszkodę, pokonujemy ją bez zastanowienia. No może zastanawiamy się tylko nad sposobem pokonania. Teraz jednak doszliśmy do wniosku, że wał w poprzek drogi musi oznaczać coś więcej. Mało tego, wał usypany był w taki sposób, że nawet rowerem trudno było go ominąć. Nie było za to żadnej informacji na temat objazdów. Po krótkim zastanowieniu, postanowiliśmy sforsować przeszkodę. Przeniosłem rowery na drugą stronę i ruszyliśmy ciekawi, co też nas spotka. Po jakimś czasie dotarły do naszych uszu odgłosy pracy ciężkiego sprzętu. Potem, na naszej drodze zobaczyliśmy pracujące równiarki i spycharko-ładowarki i ciężarówki. Droga była w trakcie profilowania i ustalania nowej nawierzchni, którą już od pewnego czasu jechaliśmy. Przemknęliśmy między maszynami wywołując złowrogie spojrzenie operatora koparki i dojechaliśmy do drogi asfaltowej nr 527. Skręciliśmy na południe do miejscowości Szeląg nad jeziorem Szeląg Wielki. Ujrzeliśmy także piękny Zakątek. Celowo z dużej litery, bowiem nie tylko zobaczyliśmy piękny widok ale i nazwę własną Zakątek. Nie przystanęliśmy. Zjechaliśmy w dół do północnej końcówki jeziora i wjeżdżając pod górę, skręciliśmy w lewo w leśna drogę, która wiodła wzdłuż południowo-zachodniego brzegu jeziora Szeląg Wielki.

     Od samego początku, leśna droga nie zachwycała swoim wyglądem. Mało używana i z lekka zarośnięta, szybko przeistoczyła się w mocno zakałużoną. Musiało w tym rejonie trochę więcej popadać. W pewnym momencie stanęliśmy przed kałużą z czarnej wręcz wody, której nie szło ominąć. Nie wiedząc jakie jest dno, postanowiłem zaryzykować i przejechać przez sam środek! Mnie się udało, Paweł podparł się nieco, po czym wróciłem po rower Ani i przejechałem nim na drugą stronę. Sama przeprawa była niemiła. W pewnym momencie pokonywania kałuży, dno niemal zapadało się o jakieś 20 cm i robiło wrażenie utknięcia. Silne jednak nadepnięcie na pedały na wysokim przełożeniu i dało się przejechać, pochlapawszy nieco nasze nowe sakwy. Trochę było o to krzyku ale po to są przecież kobiety na tym świecie.

     Dalsza droga nie zachęcała do pedałowania. Liściasty las doskonale kumulował wilgoć i ilość kałuż zwiększała się. W końcu zobaczyliśmy prześwit i wypełzliśmy na asfalt tuż koło Warlit Wielkich. Otrzepaliśmy nasze buty z błota i w nadziei, że piekiełko się skończyło, ruszyliśmy do Międzylesia. Dojechaliśmy do śluzy Ruś Mała na Kanale Ostródzkim w Międzylesiu. Jak zwał tak zwał.

DSC03235

Po cyfrowym upamiętnieniu nad śluzą naszego pobytu, zjechaliśmy do pobliskiego baru na wyczekiwany dawno posiłek. Sam wystrój baru nie zachwycał, ale za to wybór był raczej spory. Z naczyń jednorazowych zjedliśmy to, co zamówiliśmy, w międzyczasie zaprzyjaźniając się z miejscowym kotem, który wyćwiczony był w proszącym wyczekiwaniu, aż coś skapnie mu ze stołu.

     Po posileniu się i małym odpoczynku, ruszyliśmy do Zwierzewa i dalej do Starych Jabłonek, całkowicie omijając Ostródę. Jakoś nie chcieliśmy się „ostródować”. Z internetu wiedziałem, że pole namiotowe w Starych Jabłonkach wyglądało dość zachęcająco. Poza tym, szukaliśmy ciszy i ominięcie Ostródy wydawało się być dobrym rozwiązaniem. Droga była dobra i szło całkiem nieźle, do momentu, w którym dotarliśmy do krajowej 16-tki. Ruch jak skurczybyk, brak poszerzonego pobocza i trąbienie spowodowało, że wjechaliśmy w starą drogę, która była przedłużeniem tej ze Zwierzewa, tylko po drugiej stronie 16-tki. To był jednak ślepy zaułek. Dalej nie było wiaduktu nad torami i musieliśmy zawrócić i jechać 16-tką. Gdy tylko minęliśmy przesmyk pomiędzy jeziorami Szelągiem Wielkim i Małym, naszym oczom ukazała się reklama pola namiotowego, po lewej stronie 16-tki. Zatrzymaliśmy się i przechodzących „tuptaczy” zapytaliśmy o pole namiotowe w Starych Jabłonkach, gdzie zmierzaliśmy. Odpowiedź była zaskakująca, że w samych Jabłonkach pola nie ma! Ruszyliśmy więc do pola z reklamy, które położone było na południu północno-wschodniego brzegu Szeląga Wielkiego.

    Pole od razu zachwyciło nas swoją przejrzystością, układem, okolicą i ilością wolnych miejsc do rozbicia. Na dodatek to było to samo pole, reklamowane w internecie! Po dłuższym namyśle (zawsze jak jest duży wybór, zastanawiamy się dłużej gdzie rozbić namiot, nieprawdaż?) rozbiliśmy się w sąsiedztwie kołka z prądem i stadniny koni, trochę z dala od wody, gdzie słychać było bawiące się dzieci. Po kąpieli w nowoczesnym budynku sanitarnym, ruszyliśmy na pieszo do Starych Jabłonek. Najpierw przez tory, w miejscu gdzie wszyscy chodzą, potem asfaltem, doszliśmy do dworca kolejowego, minęliśmy sklep spożywczy i doszliśmy do hotelu Anders. Widok mówił sam za siebie. Korty tenisowe, quady, konie i domki świadczyły raczej o hotelu dla zasobniejszych klientów. W poszukiwaniu miejsca do spożycia posiłku doszliśmy do baru, tuż przy plaży i boisk do piłki siatkowej, na których odbywają się mistrzostwa Polski. Bar położony na zboczu Jabłonek, miał doskonały widok przez jezdnię na trzy boiska. Jedzenie godne polecenia, ceny trochę wygórowane.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

     Po posiłku i po otwarciu wytrychem zamkniętej bramki na plażę hotelową (było po 18-tej), potuptaliśmy na boiska w poszukiwaniu atmosfery mistrzostw Polski. Potem na plażę, pod górkę do ogrodu hotelu Anders. Usiedliśmy w ogrodzie tuż przy fontannie. Naprawdę bardzo ładny widok małej architektury. Ze względu na brak chęci obejrzenia wnętrza hotelu, poszliśmy do sklepu po piwo i coś jeszcze na wieczór.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

    Na polu namiotowym była sielska atmosfera. Całe rodziny nawet z małymi dziećmi, konie podchodzące pod ogrodzenie pola i przepiękny zachód słońca nad przeciwległym brzegiem jeziora, zapewniły nam miłe wspomnienia do końca naszego pedałowania.

Oceny pola namiotowego (od 1 do 6):
– teren pola i cena – 6 (35zł)
– jakość toalet – 6 (prysznic 5zł za 12 minut)
– obsługa – 6
– 1,5 km do sklepu.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s