Dzień 7. Przemyśl – Dynów. 53 km.

9 sierpnia 2017

Ślad zapisu w Endomondo.

    Hotel jest tuż przy Green Velo, a ta pięknie wiedzie nad Sanem. Naszym pierwszym celem był zamek w Krasiczynie, który był jednak poza szlakiem. Zanim ujechaliśmy pierwsze dwa kilometry, już wyczerpaliśmy nasze zapasy wody. Upał był już niemożebny! Od Dybawki czekał nas baaaardzo długo podjazd. Zanim zaczęła się pierwsza serpentyna, lało się ze mnie jak z cebra. Nawet chciałem przystanąć, ale Ania stanowczo krzyknęła by nie stawać. No to wspinaliśmy się dalej. Stanęliśmy dopiero na szczycie i schowaliśmy się w cień, pod wiatę przystanku. Trzeba było ździebko odsapnąć! Takie góry od teraz miały nam towarzyszyć do końca podróży. Po odsapce jechaliśmy co raz to z góry i pod. Płaskiego nie było!

    Zamek w Krasiczynie jest jednym z tych miejsc w Polsce, obok którego nie wolno po prostu przejechać. Mus zobaczyć! Dla rowerów jest specjalne miejsce postojowe, a szutrowe alejki pięknie zapraszają gości do zwiedzania. Warto!

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

    Za Fenikami skręciliśmy w prawo i dojechaliśmy znów do szlaku Green Velo. Oczywiście stanęliśmy też na moście wiszącym nad Sanem w Krasicach! Teraz wzdłuż Sanu, mogliśmy podziwiać piękne krajobrazy.

Moją uwagę zwrócił pomarańczowy kabel, ciągnący się kilometrami raz po jednej, raz po drugiej stronie jezdni. Co jakiś czas wpięty do małej skrzyneczki. Najpierw myślałem, że to jakieś zasilanie, ale potem spotkaliśmy samochód terenowy na toruńskich numerach. Nie omieszkałem zapytać. Panowie od razu wyjaśnili, że to był światłowód a oni szukają ropy lub gazu. Taka technologia!

    Przed Krzywczą w Chyrzynie, nad Sanem, zbudowano most. Nowiuśki! Ruch samochodowy odbywa się wahadłowo, sterowany światłami. Dla rowerzystów jest szeroki, dwukierunkowy pas. Normalnie bajka!

    W Krzywczy akurat biły dzwony na dwunastą. Upał wyciskał z nas resztki wody. Zjechaliśmy ze szlaku i szosą 884 jechaliśmy po prawej stronie Sanu. Po prawej góry, po lewej przepiękna dolina Sanu. Na początku Babic znowu odpoczynek. Za Babicami też! Podjazd jak jasna cholera. W taki upał nie było czym oddychać!

2017-08-09 12.55.51

    Od Babickiej Góry już było lżej. Widoki coraz ładniejsze. Przez Dubiecko, wjechaliśmy do Dynowa. Odnaleźliśmy nasz hotel Aleksandrię. Rowery do garażu, a my na pięterko. Prysznic i obiad w restauracji. Jedzenie pyszne. Pokój jednak miał swoje mankamenty.

   Jutro postanowiliśmy wyjechać wcześnie rano. Miało być 35 stopni!

Nasza ocena (od 1 do 5):

– pokój – 3.

– restauracja – 5

– sklep – 100 m.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s