Dzień 3. Giżycko. 0 km.

11 lipca 2006

    Oczywiście wszystko to, co w Giżycku można zobaczyć, to trzeba zobaczyć. Turystów od zarąbania i jeszcze więcej miejsc, gdzie można zjeść, wypić, pośpiewać, potańczyć, zagrać w cymbergaja, popływać statkiem, zobaczyć obrotowy most, twierdzę Boyen i zamek oraz przejechać się karuzelą w całkiem odlotowym wesołym miasteczku.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

            Byliśmy też na plaży na naszym polu namiotowym. Kąpielisko jest spoko a plażowiczów nie było za dużo.

            Wieczorem poszedłem podładować telefony do recepcji. Tam, przybiegł do mnie Paweł i przestraszony powiedział, że na nasz namiot spadła gałąź.

–         Czy komuś coś się stało? – z obawą zapytałem.

–         Nie, tylko nasz namiot jest popsuty! – ze łzami w oczach wydusił Paweł.

Uspokojony, poszedłem zobaczyć co się stało.

    Wokół naszego namiotu zgromadził się tłumek ludzi. Na naszym namiocie leżała nie gałąź, tylko konar! Poprosiłem o przejście i usunąłem konar z namiotu. Robiło się już szaro, a od tłumku ludzi jeszcze bardziej ciemno. Zapaliłem latarkę i zacząłem przyglądać się namiotowi. Konar spadł jednym końcem na przedsionek, a drugim końcem na wysokie do kolan, ogrodzenie z żerdzi. Konstrukcja nośna namiotu nie ucierpiała wcale. Gdzieś wystrzeliły śledzie, bo nie mogłem ich znaleźć. Poszycie namiotu było rozdarte w dwóch miejscach i miało kilka dziurek. Jedna spora dziura była też w podłodze namiotu. Pojawił się „zawiadowca” tego pola i zapytał czy czegoś nie potrzeba. Poprosiłem o śledzie. Nasi sąsiedzi z Jarocina (rozbili namioty obok) pożyczyli nam szeroką, srebrną i mocną taśmę do sklejenia rozdarć i dziur. Jeszcze raz im dziękujemy. Jakiś pan zapytał nas czy czegoś nam jeszcze nie potrzeba. Ludzie! Są jeszcze porządni obcy na tym świecie.

DSC01767

    „Zawiadowca” oznajmił, że pole jest ubezpieczone i jutro w południe może pojawić się ktoś od szkód. Stwierdziłem, że nie będziemy się procesować o wysłużony już namiot. Tym bardziej, że rano ruszaliśmy do Mikołajek. Po prostu odpuściłem im. Może to się wyda dla wielu dziwne. Cóż… życie składa się nie tylko z wygranych. Czasem można „odpuścić” i okazać trochę człowieczeństwa dla słabszych! I pamiętajcie! Najbezpieczniej jest zawsze w domu, ale w nim może się Wam nie przydarzyć żadna przygoda!

Jedna uwaga do wpisu “Dzień 3. Giżycko. 0 km.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s