24 lipca 2008 r.
Ryn – Hermanowa Wola – Stara Rudówka – Monetki – Kozin – Bogaczewo – Wilkasy – Giżycko – Bystry
„ TIR – trasa i remont”
Tym razem promyki słońca od razu oświetliły nasz namiot i zrobiło się gorąco już wczesnym rankiem. Śniadanie zjedliśmy w barze na terenie pola namiotowego. Bardzo dobra jajecznica.

Ruszyliśmy do Rynu zakupić jeszcze wodę na drogę i bomby energetyczne, na wypadek drastycznego obniżenia poziomu cukru we krwi.
Do Starej Rudówki wiodła asfaltowa droga ze sporadycznym ruchem. Praktycznie jechaliśmy obok siebie. Z Rudówki do Monetek już wiodła szutrówka, która wspięła się tak wysoko, że zobaczyliśmy całą okolicę, w promieniu chyba 10 km!

W Monetkach postój przy sklepie i lody.

Od Kozina do Wilkas jechaliśmy już drogą 643 i nieraz baliśmy się o nasze zdrowie, szczególnie kiedy wyprzedzały nas samochody na warszawskich lub poznańskich numerach. Ruch był spory, a ścieżki rowerowej nie było. Za to zaraz za Bogaczewem zobaczyliśmy z daleka wieżę ciśnień w Giżycku!!! Odległość była spora ale widoczność tego dnia była jeszcze … sporsza (???)! W końcu, w Wilkasach zajechaliśmy do stacji benzynowej zatankować… wodę i podpompować trochę powietrza do kół. Zawsze gdzieś, psia mać musi powolutku uciekać. Ostatni raz pompowaliśmy wszystkie koła w Elblągu!!!
Wilkasy okazały się tak przyjazne dla rowerzystów, jak nigdzie indziej. Otóż zafundowali rowerzystom osobną ścieżką rowerową po jednej stronie jezdni, a po drugiej pieszym. Może to i fajowe rozwiązanie, tylko co mają powiedzieć ci właściciele posesji, którzy chcą dojść do swojego domu akurat po stronie ścieżki? Nam jednak taka autostrada bardzo się spodobała!!!
Za Wilkasami, a jeszcze przed Giżyckiem, skręciliśmy przed torami kolejowymi w prawo na taką nieoznaczoną ścieżkę, uczęszczaną przez pieszych i rowerzystów. Ta ścieżka biegła między jeziorem Niegocin a torami i była przecudnej urody. I żeby wszystko nie było tak cacy cacy, stwierdziłem, że coś niedobrego dzieje się w tylnej piaście mojego roweru. Postanowiłem zajrzeć tam jednak już na polu namiotowym, ale dopiero następnego dnia. A co będę sobie ręce brudził!!! W końcu remont mojego TIR-a (ze względu na moje gabaryty i tobołki przypięte do roweru, wyglądałem z daleka jak rowerowy TIR) mogłem zdziebko opóźnić!!!
I tak dojechaliśmy do Giżycka, który jest chyba dla nas najmilszą przystanią na Mazurach. Tak naprawdę zawsze zatrzymujemy się na polu Bystry, parę kilometrów za Giżyckiem. I chociaż parę lat temu na tym właśnie polu spadł na nasz namiot konar i nieco go zdewastował (chciałem z niego uszyć spadochron ale Ania kategorycznie wyraziła swój sprzeciw), to jednak zawsze nas tam ciągnie. Trochę z dala od zgiełku, a na miejscu jest właściwie wszystko.
Namiot rozbiliśmy w miejscu, gdzie nie mogła na nas spaść żadna gałąź. No chyba tylko taka przeniesiona przez trąbę powietrzną!!! Rozgościliśmy się i pognaliśmy gdzie? Oczywiście do miasta!
Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.
Oceny pola namiotowego (od 1 do 6):
– teren pola i cena – 6 (70 zł za dwa dni)
– jakość toalet – 5 (wszystko do woli za 0zł)
– obsługa – 6
– sklep – 500m (dwa sklepy a na miejscu bar).
Dodaj do ulubionych:
Polubienie Wczytywanie…