13 lipca 2010 r.
Co trzeba koniecznie zobaczyć w Lidzbarku Warmińskim? Oczywiście, że zamek! Trochę jednak źle trafiliśmy, bo był akurat w remoncie. Rozmach prac – niesamowity.
Jeden budynek odrestaurowywany, drugi odbudowywany, wszędzie nowe dachy. Cały zamek orurowany rusztowaniami i coś koło setki pracowników, pracujących jak Duzersi z Fraglesów. Będzie okazja by wrócić tam za jakiś czas i porównać. Remont remontem, ale zwiedzać można było. Wszystkim polecam. Przytrafił się także widok niecodzienny, który nazwałem „Okno do nieba”. Anteny satelitarne wyrosły jak grzyby po deszczu!
Następny punkt programu – katedra. I znowu przepiękne witraże i kilka ciekawostek.
Potem drewniana cerkiew, która onegdaj była protestancka. Tyle lat i stoi, chociaż z daleka widać, że nie prezentuje się już najlepiej.
W Lidzbarku jest gdzie się podziać i na co popatrzeć. Przyznam jednak szczerze, że wszechwładny upał, trochę odbierał chęci. Najbardziej chciałem poleżeć w parku, na trawie.
Jednak i pogoda nas zaskoczyła. Nagle, w oddali grzmotnęło. Zdążyliśmy dojść do hoteliku, gdy lunęło. Z jednej strony chmury tak ciężkie, że aż sine, a z drugiej strony słońce. Wynik – przepiękna, podwójna tęcza, która jeden ze swoich końców miała tuż przy zamku. Aż chciało mi się pójść i poszukać na końcu tęczy… . Na pewno wiecie czego.