Dzień 10. Mrągowo – Ryn. 36 km.

23 lipca 2008 r.

Mrągowo – Polska Wieś – Szestno – Wyszembork – Słabowo – Krzyżany – Ryn.

„Północ – Południe”

     Już wczoraj ustaliliśmy, że do Mikołajek w tym roku nie zawitamy. W końcu byliśmy tam dwa lata temu, przez trzy dni. Postanowiliśmy, że nasze wojaże zakończymy w Giżycku. Bardzo się wszyscy ucieszyliśmy i co do tego nie było sprzeczności. Wniosek przyjęty jednogłośnie. Pozostało tylko ustalić, którędy do Giżycka.

     Wypadło na rowerowanie z postojem w Rynie. Chcieliśmy uniknąć drogi 591. Trochę kręta i niebezpieczna, a na pewno nie przynosząca relaksu. Dlatego zdecydowaliśmy pojechać „na obkoło” przez Polską Wieś.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

     Niestety, jak się dłużej nad czymś zastanawiać, to i z nadmiaru myśli i głupota może się przytrafić. Zanim wyruszyliśmy, poszedłem „na dłużej” do toalety z mapą. Chyba od stężenia gazów pomieszały mi się kierunki świata i zamiast na północ, poprowadziłem tłumy rodzinne na … południe!!! Minęliśmy więc amfiteatr mrągowski, który przygotowywany był do Pikniku Country i już prawie dojeżdżaliśmy do Czerwonki, gdy kapnąłem się, że słońce mamy nie po tej stronie co powinniśmy! Zatrzymanko i z uśmiechem na twarzy ogłosiłem wielką pomyłkę. Co się wtedy stało i jak 2/3 statystycznych się „ucieszyło”, pominę milczeniem. Tak czy owak, zawróciliśmy i przejechaliśmy znowu obok pola Cezar i wróciliśmy na właściwą drogę do Polskiej Wsi.

     Od Polskiej Wsi do Szestna wiodła już polna droga, ale tak pofałdowana, że w połączeniu z upałem, do Szestna dojechaliśmy już mocno zmęczeni! W Szestnie postanowiliśmy się nico podkaloryczyć batonikami. Stanęliśmy obok tak starego kościoła, że nawet nie pamiętam daty jego produkcji! Nawet go obszedłem i uwieczniłem na matrycy cyfrowej. Dalej, z Szestna do Wyszemborku jechało się nam jak po grudzie! Niby asfalt, ruchu zero, a tu po prostu nie idzie!!! Właściwie, gdy dojechaliśmy do Rynu, byliśmy niemiłosiernie zmęczeni!

    Na rogatkach Rynu, zadzwoniłem do informacji turystycznej z pytaniem, gdzie możemy rozbić namiot i poinformowałem gdzie właśnie jesteśmy. Młode dziewczę z pewnością towarzyszącą temu wiekowi, natychmiast mnie poprosiło, abym zadzwonił za 10 minut i ona wtedy mi powie gdzie. Zakończyłem rozmowę i rozejrzałem się. Przed nami stała reklama przystani jachtowej. A co tam! Jedziemy zapytać tam. I okazało się, że oni tam mają też małe pole namiotowe, które okazało się najpiękniejszym zakątkiem, ale tylko jak patrzyło się na miejsce, gdzie stał namiot. Widok w drugą stronę też był ładny, ale jako że to była przystań jachtowa i kolonie dla dzieci i młodzieży, przed naszym namiotem paradowały małolaty, odbywały się wieczorne apele i zdrowa rywalizacja sportowa. Mieliśmy oczywiście ubaw, ale i wspomnienia naszych obozowych lat odżyły nieco.

DSC03443

     Ale wcześniej poszliśmy oczywiście do centrum. Z daleka widać było górujący zamek krzyżacki, do którego oczywiście poszliśmy po obiadku w tawernie. To był zamek, jakiego w życiu jeszcze nie widziałem. Przepięknie odrestaurowany, z potężnym dziedzińcem przykrytym szklanym dachem. Pod dachem wiszące chorągwie, które przydawały temu miejscu rycerskości. W podłodze zrobiono specjalne nisze, przykryte grubym szkłem (po którym się chodzi) z podświetlonymi eksponatami. Oczywiście w zamku był czterogwiazdkowy hotel z basenem i kręglami oraz ekskluzywna restauracja. Akurat trwały próby do Pierwszej Mazurskiej Biesiady o Świętych i Mikołaju, czy jakoś tak. W każdym bądź razie grano muzykę średniowieczną, na instrumentach z tamtej epoki, i w sposób zabawny śpiewano historię o tym, jak to rabusie okradli żyda a potem zwrócili mu jego skarby. Niesamowita akustyka! Zostałem urzeczony i stałem tak, jakby mnie piorun strzelił. Poczułem się tak, jakbym w którymś z poprzednich wcieleń był w tym zamku. Może byłem nawet komturem…

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

     Wieczór zafundował nam jeszcze wspaniały i nietypowy zachód słońca. My na zachodnim brzegu już w cieniu, patrzyliśmy jak wschodni brzeg czerwieniał od promyków słońca. Niesamowity kontrast wspomagany dźwiękiem want.

DSC03449DSC03452

     Tej nocy we śnie stoczyłem bitwę na miecze, której wyniku niestety nie pamiętam…

Oceny pola namiotowego (od 1 do 6): – teren pola i cena – 4 (24 zł) – jakość toalet – 4 (6 za jakość ale za wszystko trzeba słono płacić, jak we wszystkich przystaniach czyli  minus 2 = 4) – obsługa – 4 – sklep – 300m

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s