Mrągowo – Polska Wieś – Szestno – Wyszembork – Słabowo – Krzyżany – Ryn.
„Północ – Południe”
Już wczoraj ustaliliśmy, że do Mikołajek w tym roku nie zawitamy. W końcu byliśmy tam dwa lata temu, przez trzy dni. Postanowiliśmy, że nasze wojaże zakończymy w Giżycku. Bardzo się wszyscy ucieszyliśmy i co do tego nie było sprzeczności. Wniosek przyjęty jednogłośnie. Pozostało tylko ustalić, którędy do Giżycka.
Wypadło na rowerowanie z postojem w Rynie. Chcieliśmy uniknąć drogi 591. Trochę kręta i niebezpieczna, a na pewno nie przynosząca relaksu. Dlatego zdecydowaliśmy pojechać „na obkoło” przez Polską Wieś.
Niestety, jak się dłużej nad czymś zastanawiać, to i z nadmiaru myśli i głupota może się przytrafić. Zanim wyruszyliśmy, poszedłem „na dłużej” do toalety z mapą. Chyba od stężenia gazów pomieszały mi się kierunki świata i zamiast na północ, poprowadziłem tłumy rodzinne na … południe!!! Minęliśmy więc amfiteatr mrągowski, który przygotowywany był do Pikniku Country i już prawie dojeżdżaliśmy do Czerwonki, gdy kapnąłem się, że słońce mamy nie po tej stronie co powinniśmy! Zatrzymanko i z uśmiechem na twarzy ogłosiłem wielką pomyłkę. Co się wtedy stało i jak 2/3 statystycznych się „ucieszyło”, pominę milczeniem. Tak czy owak, zawróciliśmy i przejechaliśmy znowu obok pola Cezar i wróciliśmy na właściwą drogę do Polskiej Wsi.
Od Polskiej Wsi do Szestna wiodła już polna droga, ale tak pofałdowana, że w połączeniu z upałem, do Szestna dojechaliśmy już mocno zmęczeni! W Szestnie postanowiliśmy się nico podkaloryczyć batonikami. Stanęliśmy obok tak starego kościoła, że nawet nie pamiętam daty jego produkcji! Nawet go obszedłem i uwieczniłem na matrycy cyfrowej. Dalej, z Szestna do Wyszemborku jechało się nam jak po grudzie! Niby asfalt, ruchu zero, a tu po prostu nie idzie!!! Właściwie, gdy dojechaliśmy do Rynu, byliśmy niemiłosiernie zmęczeni!
Na rogatkach Rynu, zadzwoniłem do informacji turystycznej z pytaniem, gdzie możemy rozbić namiot i poinformowałem gdzie właśnie jesteśmy. Młode dziewczę z pewnością towarzyszącą temu wiekowi, natychmiast mnie poprosiło, abym zadzwonił za 10 minut i ona wtedy mi powie gdzie. Zakończyłem rozmowę i rozejrzałem się. Przed nami stała reklama przystani jachtowej. A co tam! Jedziemy zapytać tam. I okazało się, że oni tam mają też małe pole namiotowe, które okazało się najpiękniejszym zakątkiem, ale tylko jak patrzyło się na miejsce, gdzie stał namiot. Widok w drugą stronę też był ładny, ale jako że to była przystań jachtowa i kolonie dla dzieci i młodzieży, przed naszym namiotem paradowały małolaty, odbywały się wieczorne apele i zdrowa rywalizacja sportowa. Mieliśmy oczywiście ubaw, ale i wspomnienia naszych obozowych lat odżyły nieco.

Ale wcześniej poszliśmy oczywiście do centrum. Z daleka widać było górujący zamek krzyżacki, do którego oczywiście poszliśmy po obiadku w tawernie. To był zamek, jakiego w życiu jeszcze nie widziałem. Przepięknie odrestaurowany, z potężnym dziedzińcem przykrytym szklanym dachem. Pod dachem wiszące chorągwie, które przydawały temu miejscu rycerskości. W podłodze zrobiono specjalne nisze, przykryte grubym szkłem (po którym się chodzi) z podświetlonymi eksponatami. Oczywiście w zamku był czterogwiazdkowy hotel z basenem i kręglami oraz ekskluzywna restauracja. Akurat trwały próby do Pierwszej Mazurskiej Biesiady o Świętych i Mikołaju, czy jakoś tak. W każdym bądź razie grano muzykę średniowieczną, na instrumentach z tamtej epoki, i w sposób zabawny śpiewano historię o tym, jak to rabusie okradli żyda a potem zwrócili mu jego skarby. Niesamowita akustyka! Zostałem urzeczony i stałem tak, jakby mnie piorun strzelił. Poczułem się tak, jakbym w którymś z poprzednich wcieleń był w tym zamku. Może byłem nawet komturem…
Wieczór zafundował nam jeszcze wspaniały i nietypowy zachód słońca. My na zachodnim brzegu już w cieniu, patrzyliśmy jak wschodni brzeg czerwieniał od promyków słońca. Niesamowity kontrast wspomagany dźwiękiem want.


Tej nocy we śnie stoczyłem bitwę na miecze, której wyniku niestety nie pamiętam…
Oceny pola namiotowego (od 1 do 6): – teren pola i cena – 4 (24 zł) – jakość toalet – 4 (6 za jakość ale za wszystko trzeba słono płacić, jak we wszystkich przystaniach czyli minus 2 = 4) – obsługa – 4 – sklep – 300m