Dzień 2. Grudziądz – Iława. 76 km.

16 sierpnia 2014

Grudziądz – Rogóźno – Szembruk – Wydrzno – Szynwałd – Butowo – Zawda – Biskupiczki – Kisielice – Ogrodzieniec – Jędrychowo – Stradomno – Iława.

     Rodzice nie chcieli byśmy odjeżdżali. Nas jednak wołał zew podróży na dwóch kołach.

    Przez Lasek Strzemięciński dojechaliśmy do drugich rodziców. Wpadliśmy dosłownie na chwilę. Na ogół, taka chwila trwa co najmniej godzinę. Czasami nawet dwie. Tym razem udało nam się utrzymać w ryzach naszego planu.

   Ze Strzemięcina zjechaliśmy ścieżką wzdłuż ulicy Korczaka.

Grudziądz S

do Kalinkowej i Bydgoskiej. Krótka wizyta u cioci Heni i dalej ścieżka poprowadziła nas pod mostem, do portu i do ulicy Spichrzowej.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Chwila na zdjęcie i przez Plac Stycznia, wzdłuż kanału Trynka, dojechaliśmy do wylotówki na Olsztyn. Trzeba przyznać, że władze miasta bardzo ładnie wytyczyły trasę rowerową przez Grudziądz. Trochę gorzej z nawierzchnią ścieżki, ale na tle innych miast wypada to bardzo ładnie.

    Oczywiście na sam koniec, krótka wizyta u Henia i Renaty, i w drogę. Ścieżka rowerowa wzdłuż szosy nr 16 doprowadziła nas aż do Kłódki. Słońce już nieźle przypiekało i czekaliśmy, by chociaż trochę wjechać do lasu. Skręciliśmy z 16-tki w lewo, do Rogóźna. Spokojnym asfaltem dojechaliśmy do centrum Rogóźna a potem do Szembruczka. Jeszcze trochę drogą polną i dojechaliśmy do Szembruka a potem, kierując się na Łasin, dojechaliśmy do południowego krańca jeziora Nogat. Zaraz za sklepem skręciliśmy w kociołbową drogę do Szynwałdu przez Wydrzno. I zaczęła się nasza gehenna. Jeszcze nigdy nie przyszło nam jechać kocimi łbami niemalże środkiem przez ponad 2 km! Nie było na poboczu zwyczajowego „wyjeżdżonego” przez rowery lub wydeptanego przez pieszych, wąskiego pasa piaseczku, po którym jechałoby się normalnie. A tu nieeee! Przed Wydrznem mieliśmy już szczerze dość. Na szczęście od Wydrzna było trochę lepiej. Potem Butowo i białym szutrem do Zawdy. Tam wjechaliśmy na 16-tkę.  Tak dojechaliśmy do Kisielic. Tam stanęliśmy, bo zebrały się wielkie chmurzyska i na wszelki wypadek zarezerwowaliśmy daszek koło Biedronki. Tymczasem jednak chmury ominęły nas z lewej i prawej, a słońce zaczęło nas nawet z lekka ogrzewać. Ruszyliśmy więc do Iławy. Mieliśmy dużo szczęścia, bo deszcz już na nas nie napadał. Po prawej i lewej rozpętały się burze a my środkiem, nawet z lekkim słoneczkiem pomykaliśmy do Iławy. I byłoby fajnie, gdyby nie dokuczali nam kierowcy, którzy nie za bardzo używali hamulca, bo po co hamować przed rowerzystą.

    W Iławie wiedzieliśmy czego szukać. W ubiegłym roku nocowaliśmy w pensjonacie Max na Wyspiańskiego. Tam też pojechaliśmy. Jak zwykle Pani właścicielka ugościła nas bardzo miło. Warunki też się nie zmieniły. Mieszkało się po prostu wspaniale.

    Krótkie odświeżenie i ruszyliśmy do Smoczej Jamy na posiłek. Zanim jednak weszliśmy do pieczary, pojechaliśmy na dworzec, zakupić bilety na jutrzejszy pociąg do Legionowa. A pani kasjerka powiedziała, że na pociąg Intercity, który akurat sobie upatrzyliśmy, miejscówek już nie ma. Ale padło magiczne słowo rower i okazało się, że w systemie trzymane są sprzężone miejscówki z biletami na przewóz rowerów. W sumie dla nas OK!

   Smocza Jama jest lokalem, gdzie warto się udać na posiłek. Nawet jak w środku nie ma miejsc, to na zewnątrz jest bardzo przyjemnie. Polecamy.

    A potem już tylko okrążenie Małego Jezioraka. Na pieszo.

2014-08-16 19.23.57

Potem weranda w pensjonacie i świętowanie zakończenia naszej podróży. Jutro czekał nas już bardzo lekki etap kolejowo-rowerowy.

Ocena:
pensjonat – 5
cena – 5
sklep – 5 (150 m)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s