Dzień 3. Kraków – Bochnia. 63 km.

12 sierpnia 2019 r.

Kraków – Przewóz – Brzegi – Węgrzce Wielkie – Zakrzów – Podlęże – Boryczów – Niepołomice – Poszynka – Czarny Staw – Damienice – Bochnia.

Link widokowy do przejechanej trasy.

    No i zaczęła się nasza mocno rowerowa część wyprawy. Od teraz mieliśmy utrzymywać nasze „siedzenia” na siodełkach. Głównie.

    Zanim ruszyliśmy w trasę, postanowiliśmy przejechać pod Wawelem prawym, a potem lewym brzegiem Wisły.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

Drugi raz byliśmy rowerami w Krakowie, a od tamtego czasu, sporo dla rowerzystów się zmieniło. Na lepsze oczywiście. No i jak nie skorzystać z takich pięknych ścieżek nad Wisłą!

   Jadąc WTR-ką, mijaliśmy charakterystyczne miejsca, które wczoraj widzieliśmy z Kopca Kraka. Najbardziej spektakularny był przejazd obok wielkich chłodnic w ciepłowni na Łęgu. Z kopca było widać je dość dobrze i były takie malutkie… Teraz, przejeżdżając obok nich, to my byliśmy tacy malutcy… Niestety nie mogłem dojrzeć Kopca. Musiałbym zapewne skorzystać z lornetki.

2019-08-12 10.43.37

    Najbardziej cieszyło nas, że jechaliśmy piękną, bezpieczną ścieżką rowerową. Można było się oddać rozmowie i korzystać z palącego już słońca.

    Tuż przed mostem Wandy skończyła się ścieżka i wjechaliśmy na bardzo ruchliwą ulicę Longinusa Podbipięty. Zabrakło jakieś 500 m ścieżki! Na moście stanęliśmy na małą popijawkę. Żar, jak ta góra, zaczynał nas przytłaczać no i kończył się zapas wody, choć ujechaliśmy dopiero 16 km.

2019-08-12 10.54.21

    Zaraz za mostem mieliśmy wjechać na ścieżkę rowerową, która była wytyczona po wale powodziowym. Jednak rzut oka wystarczył, by ocenić, że była to ścieżka dla zgoła innych rowerów. No to szeroką chodniko-ścieżką wzdłuż szosy, dojechaliśmy do Przewozu. Tam skręciliśmy między domy i już mało ruchliwą drogą, dojechaliśmy do sklepu. Kupiliśmy trzy 1,5 l butelki wody. Jedna poszła do bidonów, a dwie na zapas do sakw.

    Dojechaliśmy do Brzegów, miejscowości, w której w 2016 r. Papież spotkał się z wiernymi podczas Światowych Dni Młodzieży. Po tamtych wydarzeniach została m.in. ścieżka rowerowa przy Trakcie Papieskim.

    Moim zamiarem była jazda przez Szczurów, jednak po przekroczeniu rzeczki Serafy, nieopatrznie skręciłem w prawo. No i ocknąłem się przy autostradzie A4. W sumie nie nadrobiliśmy wiele, ale ominęła nas trasa wzdłuż Wisły. No cóż. Zapewne nie pierwszy i nie ostatni raz pomyliłem drogi.

    Jechaliśmy teraz wzdłuż A4. Za ekranami hałas nie dokuczał zbyt mocno. Spotkała nas jednak atrakcja, w postaci zakończenia drogi technicznej i konieczności wtargania rowerów na leśną ścieżkę, która była wyżej o jakieś 1,5 m. Niby nic, ale nie dało się podjechać, a i we dwoje musieliśmy użyć sporo siły, by nasze rumaki podciągnąć.

2019-08-12 12.07.06

    Nie dane nam było zajechanie do Pit Stop Baru w Zakrzowie. Brama oddzielająca las od pasa A4 była zamknięta. W sumie tak powinno być. No to pojechaliśmy dalej. No i wjechaliśmy na dość ruchliwą szosę nr 964. Całe szczęście, że była gruntownie przebudowywana i zorganizowano ruch wahadłowy, co znacznie nam pomogło.

    Niepołomice powitały nas letnią rezydencją królewską, pięknymi ogrodami no i wyczekiwanym posiłkiem.

2019-08-12 12.43.44

Chcieliśmy także posilić się nieco przed wjazdem do puszczy. I tu z pomocą przyszła nam pewna pani kelnerka, która podpowiedziała, że koniecznie trzeba zobaczyć Czarny Staw. Posłuchalismy.

    I znowu zaczęły się ciche ulice. Drogą Królewską wjechaliśmy w Puszczę, o której słyszeliśmy, że była rajem dla rowerzystów, których mijaliśmy całkiem sporo. Przed Ulesiem stanęliśmy na nowym postoju dla rowerów. Przed nami przechodził deszcz. Nie spieszyło się nam, by nie dogonić opadu. Postanowiliśmy poczekać.

2019-08-12 14.11.37

    Zanim wjechaliśmy na Żubrostradę, przegapiłem kolejny wjazd i nadrobiliśmy kolejne 1,5 km. W internecie pełno było opisów owej Żubrostrady. W praktyce okazało się, że ścieżka wiodła ok 50 m wzdłuż ogrodzenia, prze które żubra trudno było dojrzeć. Zresztą, żubr dla nas nie był już wielką atrakcją. Mieszkaliśmy kiedyś w zachodniopomorskim, z wolno żyjącymi żubrami, którym rzucaliśmy jabłka na znak przyjaźni. Toteż niespecjalnie chcieliśmy na żubry czekać.

    Teraz jechaliśmy pięknym asfaltem, który nie kończył się żadnym zakrętem. Droga prosta jak drut. Trochę rowerzystów i jeden samochód do przewozu drzewa. Słowem, miejsce o jakim rowerzysta może pomarzyć. A jednak. I takie miejsce w Polsce jest!

2019-08-12 14.25.39

    Oczywiście, że nie trafiłem od razu na ścieżkę w relacji północ-południe, którą mieliśmy dojechać do Czarnego Stawu. Tym razem nadrobiliśmy zaledwie 400 m. No i zajechaliśmy nad Czarny Staw, w którym woda była rzeczywiście brunatna. Rzeczony Staw można też obejść pieszo dookoła, co czyniła pewna osoba, która przyjechała nad staw samochodem. Szła i rozmawiała przez telefon. Teraz wyobraźcie sobie: las, staw, ptaki, ciszę… i głośną rozmowę kobiety, która dowodziła, że to ona ma rację, a nie jakaś tam głupia asystentka. Zapomniałem, jaka była rejestracja samochodu…

2019-08-12 15.10.37

    Zanim doszli do nas głośni piechurzy, wsiedliśmy na rowery i popedałowaliśmy dalej na południe. Stanęliśmy na chwilę, by zjeść nasze drożdżówki. W tym czasie minęło nas dwóch rowerzystów i trzy samochody. Chyba proporcja została zachwiana…

    Przez wiszący most nad Rabą, wjechaliśmy do Bochni. Niby trasa nie była długa, ale uwierzcie nam, upał i zmiany wilgotności zrobiły swoje.

2019-08-12 15.40.59

    Znaleźliśmy swój hotel, zameldowaliśmy się i poszliśmy zjeść co nieco. Bar Szałaput zapewnił nam nie tylko dobre jedzenie, ale zostaliśmy także świadkami polowania na dziewczę zza lady, prowadzonego przez nieco pijanego górala, który próbował i mnie do tej gry wciągnąć. Nie dałem się, ale miło było popatrzeć jak dziewczyna nie uległa nachalnemu i nieco nachlanemu góralowi.

    Potem poszliśmy na rynek, który był totalnie rozkopany. Wróciliśmy do hotelu i natychmiast urządziliśmy sobie w hotelowej sporej wannie, hotelowe SPA. Piliśmy napoje chmielowe i polewaliśmy się przyjemnie zimną wodą. Potem przyszła burza. Grzmiało i błyskało, a zatrzymujące się i odjeżdżające pociągi przypomniały nam scenę z filmu „Pieniądze to nie wszystko”. Sprawdziliśmy w internecie rozkład jazdy. „Kopernika” nie było…

Jedna uwaga do wpisu “Dzień 3. Kraków – Bochnia. 63 km.

  1. Żubrostradą z Niepołomic jedzie się wybornie! My zaś jechaliśmy do samego końca, aż do Mikluszowic, czyli bardziej na wschód.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s