Dzień 6. Ostróda – Iława. 41 km.

11 lipca 2013

Ostróda – Liwa – Zalewo – między Gilami – Ostrów Wielki – Makowo – Tynwałd – Kwiry – Szałkowo – Iława

    Dzień nie rozpoczął się wyjątkowo. Chociaż tym razem po śniadanie nie pojechałem rowerem, a poszedłem na pieszo. Było za blisko do sklepów.

    Po śniadaniu spakowaliśmy się i w drogę.

DSC00078

   Słońce było za lekkimi chmurami i nie było upału. Dojechaliśmy do nabrzeża, gdzie właśnie na statek zaokrętowywali się turyści na rejs do Miłomłyna. Nie było ich wielu.

    Objechaliśmy jezioro Drwęckie od południa. Minęliśmy dworzec PKP i wjechaliśmy na groblę do Czarnego Rogu. Jadąc ścieżką obok nasypu, zobaczyliśmy płynący statek do Miłomłyna. No i tak się stało, że gdy znaleźliśmy się na dawnym moście kolejowym, statek przepłynął pod nami. Pomachaliśmy im, oni nam i w drogę.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

     Dalej pojechaliśmy dawnym nasypem kolejowym. Jechało się bardzo miło. Jakiś czas potem musieliśmy skręcić w lewo w leśną drogę. I tu spotkał nas piasek. W nocy trochę padało ale nie za wiele i jechało się nieprzyjemnie. Co chwila zsiadaliśmy i prowadziliśmy rowery po tym piasku. Umęczyliśmy się sporo, nim dotarliśmy do mostu nad Kanałem Elbląskiem w Glimach. Stanęliśmy szczęśliwi, że pod kołami mieliśmy coś innego niż piasek. Minęło parę chwil i do naszych uszu dobiegł odgłos silnika. Nadpływał statek do Miłomłyna.

    Ten sam, który odcumował w Ostródzie. Pomachaliśmy im, oni nam i w drogę. Niestety do Liwy piasek był jeszcze większy.

    W Liwie asfalt. Do Zalewa było milusio. Potem wybraliśmy drogę polną pomiędzy jeziorami Gil Wielki i Mały i natknęliśmy się ni stąd ni z owąd na enklawę domków wypoczynkowych. Odludzie zamieniło się nagle w gwar wypoczywających. Na samochodach przeważały warszawskie rejestracje. Jadąc dalej na południe, natrafiliśmy na mały mostek i drzewo zwalone nad korytem rzeczki. Obowiązkowo więc trzeba było na owe drzewo wejść i trzasnąć sobie fotkę.

DSC00093

    Do Makowa jechaliśmy już asfaltem. Słońce zaczynało nieco przypiekać. Tynwałd, Kwiry i Szałkowo przejechaliśmy po asfalcie. Iława przywitała nas piękną ścieżką rowerową. Dojechaliśmy do samego centrum, do ratusza. Obok trafiliśmy na informację turystyczną. Tam otrzymaliśmy mapkę i spis wszystkich miejsc możliwych do zakwaterowania. Zaczęliśmy dzwonić. Warunek nr 1: czy będzie można schować rowery. I tak dodzwoniliśmy się do kwatery prywatnej MAX , przy Wyspiańskiego 3. Zgodziliśmy się na warunki i… wróciliśmy po śladach do miejsca, gdzie nas Iława przywitała.

    Powitała nas miła pani. Rowery do garażu a my, po metalowych schodach na piętro. Paweł dostał swój pokój a my swój. Trafiliśmy na przepiękny dom, ślicznie urządzony, z ogromnym aneksem kuchenno-telewizyjnym i balkonem. Jednym słowem – przepięknie.(max.dobrynocleg.pl).

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

    Procedura odświeżania i poszliśmy na przystanek autobusu miejskiego, około 50 m od kwatery. Tak dojechaliśmy do centrum Iławy. Poszliśmy nad Mały Jeziorak i pospacerowaliśmy bulwarem Jana Pawła II. Znaleźliśmy knajpkę i uzupełniliśmy brakujące kalorie, patrząc na fontannę na środku jeziora. Obeszliśmy całe jeziorko dookoła. Wszędzie pełno ludzi jak na, nieprzymierzając, Monciaku. Kilkoro widzieliśmy parę razy, szczególnie tych, co biegali wokół jeziora. Na zakończenie jeszcze po lodziku i do kwatery.

    Wieczór spędziliśmy na balkonie kwatery. Do końca było nad wyraz wspaniale.

Nasza ocena:

  • pokój – 5 z plusem
  • sklep – 5 (100m)
  • obsługa – 5 z plusem

 

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s