Dzień 3. Rekowo – Ustka. 73 km.

21 lipca 2005

Rekowo – Nacław – Krytno – Laski – Lejkowo – Sławno – Tyn – Pieszcz – Tyn –Postomino – Duninowo – Ustka

    W nocy Ania zmarzła na kość i dobierała ubrania do śpiwora. Obudziliśmy się z zapuchniętymi oczami i ździebko nas szczypało. Nie wiedzieliśmy od czego. Nie zważając na przyczyny, zjedliśmy śniadanie, objuczyliśmy rowery i ruszyliśmy na północny-wschód, z zamiarem dojechania do Ustki.

    Tego dnia pogoda była w kratkę. Raz słonecznie, raz deszczowo. W Krytnie schowaliśmy się na przystanku PKS. Po chwili wyjrzało słoneczko. Do Sławna było więc troszeczkę parno. W Sławnie zatrzymaliśmy się na małe co nieco.

    Gdy ruszyliśmy ze Sławna, zachmurzyło się dosyć mocno. Przed Tynem zaczęło siąpić. Mapa pokazywała, że najkrótsza droga wiedzie przez Pieszcz. Jednak, gdy wjechaliśmy w pola, Krzysiek zauważył, że droga chyba się skończy. Postanowiliśmy zawrócić do Tynu. Nagle, Krzysiek stanął i… zgłosił awarię. Obok roweru leżał jeden pedał. Pękł i spadł. W korbie została metalowa tuleja z łożyskiem. Zaczęliśmy się głowić, jak temu zaradzić. Niestety, nie było jak. Krzysiek bohatersko stwierdził, że dalej jakoś pojedzie i zrobił próbę. Niebezpieczne było jednak to, że padał deszcz i metalowa tuleja była bardzo śliska. Od razu stwierdziliśmy, że od tego momentu, jedziemy tylko asfaltem.

2005-07-21

    Do Postomina wjechaliśmy już mocno wyziębieni. Zatrzymaliśmy się więc na gorącą herbatę. Siedzieliśmy w ciepełku i czekaliśmy aż przestanie padać. Właściwie to nie chciało się nam jechać. Chociaż do Ustki zostało tak niewiele kilometrów, szaruga miała nad naszymi umysłami przewagę. Tutaj jednak doszliśmy przyczyny naszych zapuchniętych oczu. Zgodziliśmy się, że najbardziej prawdopodobną przyczyną był dym z niedogaszonego ogniska, który dokładnie leciał w stronę naszych namiotów.

    Odważnie stwierdziliśmy, że za chwilę musi przestać padać. Nie czekając więc na rozchmurzone niebo, w strugach deszczu wypedałowaliśmy z Postomina. Przestało padać za… Duninowem. Z dala widać było Ustkę. O dziwo, w Ustce chodniki i ulice były suche!!!

Dojechaliśmy do miejsca spotkania z Krzyśka rodziną. Radości nie było końca. Tutaj nasze drogi się rozjechały. Krzysiek został z rodziną, a my pojechaliśmy do wynajętego pokoju. Po nocy w Rekowie, Ania chciała pospać w cieple.

Jedna uwaga do wpisu “Dzień 3. Rekowo – Ustka. 73 km.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s