sierpień 2002 r.
Oleszno – Mielenko Drawskie – Gudowo – Linowno – Lubieszewo – Żabinek – Wierzchowo – Sośnica – Świerczyna – Machliny – Starowice – Czochryń – Borne Sulinowo
Nasza pierwsza wspólna trasa rowerowa wg map. Sukces mojej wyprawy z 2001 roku udzielił się też i Ani. Postanowiła więc dołączyć do rowerowania po Polsce.
Ania jechała na swoim starym „góralu” i jej pozycja na rowerze nie była właściwa. Była za bardzo pochylona do przodu, co przy wolnej jeździe powoduje prawie natychmiastowe bóle karku i nadgarstków. Ale radość z naszej wycieczki i młodość przyćmiewała wszystko.
Wybraliśmy drogi przez lasy i pola, głównie po to by ominąć wakacyjny ruch na szosach. Chcieliśmy uniknąć tych zatłoczonych dróg dojazdowych, a przez to nazbyt niebezpiecznych, między Poznaniem a Wybrzeżem. Poza tym, chcieliśmy zobaczyć okoliczną wieś. Wybrana trasa trochę pokrywała się z moją poprzednią wyprawą rowerową. Najpierw jechaliśmy asfaltami. W Lubieszewie można zatrzymać się na przepyszną rybkę i nico odpocząć w barze.
Jechało się przepięknie. Pogoda dopisała, a w lasach nie było piasku na drodze.
Borne Sulinowo przywitało nas ciszą i spokojem, których akurat szukaliśmy. Zatrzymaliśmy się w hoteliku z basenem ale nazwy nie pamiętam. Pamiętam, że mąż właścicielki był wtedy ginekologiem. Miasto od samego początku miało swój urok, który udzielał się już od minięcia starego, radzieckiego biura przepustek. Jakaś tajemnica wisiała w powietrzu, coraz bardziej asymilowana przez kafejki, restauracje i bary. Tylko zniszczone i nieodnowione budynki, przypominały o dziwnej przeszłości tego miejsca. Ręka z pepeszą na cmentarzu wojennym, dopełniała zasianej ciekawości.