21 lipca 2016.
Terespol – Lebiedziew – Żuki – Kostomłoty – Kodeń – Sławatycze – Hanna – Różanka – Włodawa
Zapis trasy w ENDOMONDO (padła bateria):
pierwszy ślad drugi ślad
Śniadanko we własnym zakresie, nad salą balową, ze sklepu obok. Tuż przed odjazdem, zawizytowaliśmy markowy sklep sportowy. Ania ma taką teorię, że w takich miejscowościach jest większy wybór ubiorów niż np. w Warszawie. No i tym razem teoria się potwierdziła. Po raz kolejny zresztą.
Za Lebiedziewem skręciliśmy na Żuki. Zaczęło nieźle wiać ale cały czas w plecki, w przeciwieństwie do tych co jechali szlakiem Green Velo na północ. W Żukach ostry skręt na południe i teraz szosą bez ruchu lokalnego do Kostomłot.
Trudno nie zatrzymać się w tej miejscowości! Nagle wyrastają złote kopuły świątyń i studnia w coś na kształt rynku. Okazuje się, że to jedyne miejsce takie na Świecie. A jak ktoś dobrze popatrzy to i żuraw przy studni zobaczy. Ale wody nie da się wyciągnąć, bo wiaderko do drzewa drutem uwiązane. Bardzo zadbane i pięknie utrzymane miejsce. Zjedliśmy po drożdżóweczce, bo w tych rejonach o bary raczej trudno…
Na południu Kodenia naszym oczom ukazał się hotel z restauracją! Ale byliśmy zaskoczeni! Ucieszeni zajechaliśmy do nich na żurek. Co prawda z proszku ale w takiej trasie wszystko smakuje dobrze lub bardzo dobrze. A taki np.: suchy chleb znajduje się na mojej liście dobrych potraw.
Przez przypadek odkryłem, że skończyła się bateria w tablecie (nie zamknąłem dobrze etui i nie wyłączył obrazu) i Endomondo nie doliczyło nam paru kilometrów. Ale od czego stare, dobre analogi na kierownicach! Stąd też dwa ślady gps na tej trasie. Tymczasem tablet „posilał” się energią z solarnego power banku. Drugi zapis pochodzi z Aninego smartfona.
Po drodze stanęliśmy w Sławatyczach przy sklepie. Oczywiście po wodę ale nie sposób oderwać wzroku od świeżo wyremontowanej cerkwii.
Za Hanną powitała nas osobna ścieżka rowerowa wzdłuż szosy. Były też dwie wieże widokowe i na jedną z nich oczywiście musiałem wejść. Daleki horyzont ale monotonny. Wieże bardziej chyba dla Straży Granicznej.
Spotkaliśmy też mieszaną czwórkę rowerkowców z defektem „gumy”. Ponieważ w tym zakresie mam duże doświadczenie, pomogłem młodzieży, bodajże z Gdańska. Do samej Włodawy jechaliśmy prawie razem a potem (przypadek!) jedliśmy w tym samym miejscu posiłek! Pozdrawiamy.
Ania zarezerwowała nam pokój w Czarze Polesia, w samym centrum Włodawy. Posiłek zjedliśmy w hotelikowej restauracji. Pyyyyszny!
Mus zobaczyć klasztor, no i oczywiście punkt pomiaru poziomu wody w Bugu.
Kto pamięta serię zapowiedzi z odbiorników radiowych? „Uwaga, uwaga! Podajemy stan wód w Polsce… kształtuje się na poziomie wód niskich…Na Bugu we Włodawie 16, ubyło 2”. Coś w ty stylu leciało z tranzystora na morskiej plaży…
Miejsce wodowskazu jednak zaniedbane. A szkoda.
Jeszcze krótki wywiad z miejscowymi, choć nie byli skorzy do rozmowy i przyszła pora na wieczorne leczenie.
Wieczorne leczenie piwem i spać!