Dzień 5. Ustka – Łeba. 68 km.

23 lipca 2005

Ustka – Orzechowo – Rowy – Kluki – Izbica – Gać – Łeba

    Odpoczęliśmy i chciało się nam jechać. No to śniadanko i na rower! Do Rowów jechało się średnio. Czasem ścieżka zamieniała się w piasek morski i nawet ciężko było rowery prowadzić. Chociaż było mokro to i tak słony piasek wesoło chrzęścił w łańcuchach a nam nie było do śmiechu.

Ustka-Łeba (1)    W rowach chwila odpoczynku i dalej musieliśmy odbić na południe, by objechać jezioro Łebsko, a przy okazji zobaczyć Smołdzino i Kluki. W Smołdzinie spotkaliśmy dwóch Niemców na rowerach z sakwami jak my, którzy jechali w przeciwnym kierunku. Gdy się mijaliśmy, jeden z nich pokazał ręką przed siebie i powiedział z lekkim zapytaniem:
– Łeba, Łeba!?!
No to ja pokazałem ręką przed siebie i odparłem:
– Łeba, Łeba!
Pisk opon. Stanęliśmy oni i my. Zjechaliśmy się do siebie i nosy w mapy. Oni twardo, że Łeba jest przed nimi a ja dalej, że przed nami. Rozjechaliśmy się obstając przy swoim. Po paruset metrach stwierdziłem, że to oni mieli rację! Oznakowanie szlaku było marne i ja miałem lekka zawiechę. Zresztą, tych Niemców widzieliśmy później w Klukach, a nawet w Łebie.

    W Klukach obowiązkowo mieliśmy odwiedzić Muzeum Wsi Słowińskiej. Wszak byłem rodowitym Słowińcem i coś mnie ciągło w opłotki! Oprowadziła nas wesoła Pani w stroju regionalnym. Chałupa była tak niska, że wchodząc musiałem mocno się nachylać. I wtedy zrozumiałem, dlaczego ta Pani była tak niskiego wzrostu!.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

    Z Kluk szlak powiódł nas przez trawy, czasem tak wysokie że myśleliśmy, że się zgubiliśmy. Były nawet dwa mostki drewniane, a raz musieliśmy podreptać po glapsku. Przez długi czas jechaliśmy sami i czuliśmy się dziwnie, na tym zarośniętym szlaku.

Ten pokaz slajdów wymaga włączonego JavaScript.

    Przy wjeździe do Łeby, przy drodze, z dużymi napisami w rękach,  stali „łapacze” noclegów. Od razu stanęliśmy i zapytaliśmy. Oczywiście o najważniejsze, czyli czy będzie gdzie zostawić rowery. Było można. Pojechaliśmy więc za samochodem. Bardzo blisko. Tuż za znakiem terenu zabudowanego, przy ulicy Jagiellońskiej, znaleźliśmy nasze lokum. Było cicho i wcale nie gorąco. Do plaży daleko, ale my mieliśmy inne plany. Odświeżyliśmy się i do miasta! Od razu zauważyliśmy, że Łeba należy do jednych z najdroższych miejsc do wypoczynku!

Nasza ocena (1-5):
nocleg – 5;
klep – 200 m. – 5.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s