22 lipca 2005
Co jest najważniejsze podczas szukania noclegu dla nas? Oczywiście, miejsce dla rowerów. Znaleźliśmy takie przy ulicy Jagiellońskiej. Rowery do garażu, a my do pokoiku. Wczesnym rankiem zbudziły nas jednak mewy!!! To był wdzierający się do uszu odgłos setek mew. I już nie szło spać.
Śniadanko w pokoiku i poszliśmy do miasta. Okazało się także, że niedaleko naszego miejsca wypoczynku, za głosem pani gospodyni, był sklep rowerowy. Poszliśmy. Nabyłem tam małą pompkę rowerową Zefala. Starą od razu wyrzuciłem. Wszak za Złocieńcem nie dała rady napompować koła. Nowa pompka wylądowała na ramie przy bidonie.
Słoneczko ładnie świeciło i był czas pochodzić po promenadzie. Zaszliśmy na obiad do smażalni ryb, której nazwa zaczynała się od A-Z Góreccy. Zamówiliśmy rybki i… czekaliśmy, czekaliśmy i czekaliśmy. Ruch był spory, piwo dobre to i ponowiliśmy kolejkę. A ryb jak nie było, tak nie było. Po pół godzinie zapytałem, co z naszym zamówieniem. Okazało się, że naszego zamówienia nie było!!! Zamówiliśmy więc jeszcze raz. Tym razem, po 45 minutach czekania, zaczęliśmy jeść. Ryba dobra ale niesmak pozostał do dziś.
Niestety było trochę za zimno na kąpiel w Bałtyku. Mewom to jednak nie przeszkadzało. A może krzyczały tak dlatego, że jednak im też było zimno?